Wielkie pastwisko
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 Następny

Virginia

Wielkie, ogromne pastwisko. Otoczone prowizorycznym, łatwym do pokonania płotem. Można tu spotkac także dzikie konie.

Calypto

Przygalopowała i rozejrzała się. Nie zabardzo odpoaiwadał jej płot jednak jednym silnym kopniakiem rozwaliła jego część i weszła na pastwisko po świeżą trawę.

Phantom

Przygalopował. Spojrzał z pod grzywki na dziurę w płocie. Parsknął i wstępował rozglądając się kątem oka po pastwisku.

Calypto

Klacz spojrzała na ogiera z zainteresowaniem. Lecz nadal skubała trawę. Zastanawiała się czy nie jest przypadkiem z jakieś stadniny i czy nie przyjdą za nim ludzie...

Virginia

Popatrzyła na konie. Machnęła łbem.

Czarny Świt

Przybiegła na pastwisko, stanęła dęba i zarżała donośnie. Z błyskiem w oku obróciła się i ruszyła skokiem przed siebie, zatrzymała się tuż przed ogrodzeniem, spojrzała zawistnie w dal, na wielkie, zielone połacie. Zarzuciła łbem i pobiegła w drugą stronę, ku przeciwległemu końcu ogrodzenia.

Calypto

Klacz spojrzała na zgromadzone konie. Trawa na pastwisku była smaczna i świeża ale nie wiedziała czy inne to zakceptują. W końcu była tu "nie prawnie" obejrzała się czy przypadkiem nie idą żadni ludzie i położyła się nastawiając czujnie uszy.

Czarny Świt

I również tam zaryła się w ziemię parskając z irytacją. Przeszkoda była zbyt wysoka. Podnosząc dumnie ogon oraz głowę galopem ruszyła przez pastwisko w kierunku leżącej klaczy. jej oczy rzucały wyzwanie, Czarna przeskoczyła nad Calypto i pognała dalej w szalonym pędzie, parskając z irytacji.

Virginia

Popatrzyła na szalejącą klacz. Coś ją ukłuło w sercu. Kiedyś też taka była.

Czarny Świt

Stanęła tak nagle, że aż lekko zaryła się w ziemię. Postanowiła obejść ogrodzenie. Ostatecznie nie widziała końca tego pastwiska od tej strony, tak było olbrzymie. Stanęła dęba i ruszyła lekkim cwałem wzdłuż płotu.

Virginia

Pochyliła łeb. Chciała jeść jak gdyby nigdy nic, jednak nie mogła. Nic nie było już tak samo. I nigdy nie będzie. Podniosła łeb i popatrzyła jeszcze raz na klacz.

Calypto

Klacz spojrzała na nią z irytacją Jakby nie mogła przejśc obok-pomyślała-myśli sobie że tylko ona umie skakać i galopować. Parskneła i wstała. Podeszła do ogrodzenia w miejscu gdzi je rozwaliła i tam położywszy się lustrowała dalej postwisko.

Czarny Świt

Galopowała dalej, jednak powoli odczuwała już znużenie biegiem, przeszła więc w stęp, prąc dalej wytrwale przed siebie. W pamięci utkwił jej obraz siwej klaczy, wstrząsnęła jednak łbem jakby chciała go odgonić.

Calypto

Klacz obejrzała się z kasztanką i czujnie obserwowała teren. Ni ebyła tu zaproszona ale nie obchodziło jej to. Ważne był przetrwanie. Jeszcze raz soojrzała na CŚ poczym wstała i zaczęła skubać bogatą w witaminy bo z różnymi ziołami troawę przexnaczoną dla koni chodowlanych.

Virginia

Spuściła wzrok. Jej myśli pogalopowały w dal nie kontrolowane. Nie chciała posuwać się tak daleko w swoich rozmyśleniach, ale już było za późno. Wspomnienia powracały. Położyła się. Zamknęła oczy. Jej łeb leżał płasko bokiem na miękkiej trawie.

Calypto>>> hodowlanych Wink